Najbardziej obawiałem się remontu silnika, dlatego tą czynność zostawiłem na sam koniec. Nigdy wcześniej
nie rozbierałem
żadnego silnika i nawet nie za bardzo wiedziałem na czym powinien polegać jego remont. Coś tam kiedyś
słyszałem o szlifie cylindra,
ale jak i co naprawić w reszcie podzespołów? Na szczeście po okazyjnej cenie kupiłem na alledrogo
świetną książkę, bez której
zapewne poległbym przy remoncie. "Naprawa motocykli" A. Cichowskiego rozwiała większość moich
wątpliwości, także mniej więcej miałem już jakieś podstawy do zabrania się do pracy.
Z książki dowiedziałem się wiele podstawowych informacji, o których nie miałem pojęcia. Jak na przykład
ta, żeby zabezpieczać silnik (w tym gładź cylindra)
podczas dłuższego postoju. Człowiek uczy się na swoich błędach. Silnik w stanie jak na zdjęciu powyżej
spędził około 2-ch lat pod zadaszeniem. Całe szczęście nie zardzewiał do reszty,
ponieważ dość mocno zachlapany był olejem. Jakaś dobra ręka czuwała nad tym remontem:)
Ponieważ wcześniej nie mialem styczności z silnikiem, i nie miałem nawet pojęcia jak zabrać się do jego
remontu, planowałem kupić nowy (po remoncie), działający silnik.
Dlatego też do tego co pozostało ze starego silnika nie przywiązywałem wielkiej wagi. Co jakiś czas
obserwowałem aukcje internetowe
w poszukiwaniu działającego silnika do Pannoni i w końcu trafił się egzemplarz w mojej okolicy. Cena też
nie była wygórowana, więc
długo się nie zastanawiając pojechałem go obejrzeć. No i tu pierwsza niespodzianka: silnik miał być
działający, a okazał się być dość rozkręcony (luźne śruby głowicy i bocznej pokrywy).
Sprawdziłem pobieżnie luzy wystających wałków, ale z braku wiedzy i doświadczenia nie potrafiłem
sprawdzić niczego pozatym.
Dziś już nie zrobiłbym takiego błędu (pomijając że dziś nie kupiłbym nic od nieuczciwego sprzedającego:
obiecuje jedno a na miejscu okazuje się co innego), ale wtedy postanowiłem kupić silnik na ewentualne
części.
Dopiero po zabraniu się za remont silnika (czyli po rozkręceniu), okazało się, że zakupiony silnik jest
w gorszym stanie niż oryginalny który wyciągnąłem z szopy razem z Pannonią.
Tak właśnie jako młody i głupi (czytaj niedoświadczony) amator zapłaciłem frycowe. Widać to świetnie na
zdjęciu poniżej:
Ponieważ wał, skrzynia i cylinder starego silnika (nie to co widać na powyższym zdjęciu) były w całkiem
niezłym stanie, remont ograniczyłem do wymiany wszystkich łożysk i uszczelniaczy na nowe.
Oczywiście podczas remontu wyszło parę "kwiatków" jak chociażby pęknięta sprężyna od kopniaka. Naprawa
polegała na wymianie sprężyny z innego kopniaka i zaklepanie jej młotkiem na miejsce pękniętej sprężyny.
Ponieważ miałem aż trzy głowice, mogłem wybrać którą użyć podczas remontu. Wybór z początku nie był
oczywisty. Dla kogoś, kto robi to pierwszy raz (jak ja), wszystkie trzy wyglądały podobnie.
Po bliższych oględzinach okazało się, że dwie z nich mają zerwany gwint świecy. Ta trzecia głowica, z
dobrym gwintem nosiła natomiast ślady po pękniętym pierścieniu.
Głębokie zarysowania, które dokonał pękniety pierścień nie były niebezpieczne dla samej głowicy (co
innego dla cylindra). Poprawiłem przylgnię głowicy papierem ściernym jeżdząc nią po płaskiej
powierzchni. Do tego celu świetnie nadaje się szyba jako płyta traserska (ja miałem starą od Syrenki).
Tłok z zakupionego silnika (ten z szopy nie miał tłoka) był w dość kiepskim stanie, ze śladami zatarcia.
Kupno nowego nie sprawia oczywiście żadnego kłopotu. Trzeba tylko znać jego wymiar. Średnicówka.
Po rozebraniu silnika wyskrobałem zacieki z hermetika (poprzedni remont) i ogólnie oczyściłem wszystko
co się da.
Silnik był w niezłym stanie. Lewa połówka krateru miała wyrobione gniazdo łożyska wału, wobec tego nowe
łożysko musiałem "wkleić" na specjalny środek (Loctite).
Z ciekawszych usterek podczas demontarzu silnika: podczas wykręcania ułamał mi się ebonitowy "palec" z
miedzianym rdzeniem, przez który
kabel wysokiego napięcia łączył się z cewką. Nie mogłem dorobić niczego podobnego, dlatego postanowiłem
polutować kabel wysokiego npęcią do cewki na stałe.
Szczerze mówiąc, to nie wiem czy praktykuje się takie rozwiązania. Ja tak zrobiłem - i działa bardzo
dobrze, iskre mam bez zarzutu.
Trochę kłopotów przysporzyła mi tulejka główki korbowodu. Co prawda zamówiłem na allegro nową, jednak
jej wymiar okazał się o dziesiątą część milimetra większy niż otwór w główce.
Do wyboru miałem dwie opcie: rozwiercić główkę korbowodu albo zeszlifować samą tulejkę. Pierwsza opcja
odpadła w przedbiegach: korbowód wykonany jest z twardego materiału, pozatym był
już zamocowany w kraterach silnika więc nie za bardzo miałem jak stabilnie złapać go w imadło. Druga
opcja wydawała się lepsza, chociaż jak bez użycia frezarki zeszlifować tulejke o dzieciątą część
minimetra?
Zrobiłem trochę domowym sposobem: wiertarka, papier ścierny i wielokrotne pasowanie. Ścierałem tulejkę
tak długo aż z lekkim oporem wchodziła w główkę korbowodu.
Sworzeń tłokowy wciska się w tłok "na ciepło", po uprzednim rozgrzaniu tłoka. Rozgrzany tłok zwiększa
swoją objętość dzięki czemu otwór na sworzeń też staje się wiekszy i sworzeń łatwiej wchodzi na swoje
miejsce.
Najprościej podgrzać tłok wlewając w jego denko trochę alkoholu (ja użyłem denaturatu) i podpalając.
Dalsze wciskanie sworznia w tłok i głównkę korbowodu najlepiej wykonać specjalnym ściągaczem, którego
oczywiście nie posiadałem.
Śruba odpowieniej długości i kombinacja podkładek i tulejek spełniła to zadanie równie dobrze.
Tłok zamontowany na korbowodzie. Ostatnie sprawdzenie luzów w główce korbowodu - wygląda dobrze,
następny etap to założenie cylindra.
O spiłowaniu odpowiedniego luzu na zamku pierścieni i zamontowaniu ich wraz z tłokiem w cylindrze nie ma
się co rozpisywać - najlepiej poczytać o tym w fachowej literaturze.
Silnik nareszcie złożony! Jeszcze nie odpalony, więc narazie nie wiem czy działa. Szczerze mówiąc, nie
było to dla mnie wtedy najważniejsze - sam fakt, że dałem radę rozebrać go i złożyć spowrotem napełniało
mnie dumą:)
Silnik, mimo że nie jest ciężki, podczas montarzu może zarysować ramę (szczególnie jeżeli wkładamy go
sami, bez niczyjej pomocy). Na wszelki wypadek przez próbą zamocowania go w ramie zabezpieczyłem jak
mogłem lakier przed porysowaniem.
Panka z silnikiem w ramie to jest to! Widok, który cieszy oczy i daje energię i motywację do dalszej
pracy nad remontem!